Zimo, współpracuj ze mną | Olympus

   Niedawno wspominałam o tym, iż w moim "portfolio" brakuje zimowych zdjęć. Przypomniałam sobie, dlaczego.
   Zima jest dla mnie bardzo niewdzięcznym tematem. Nie potrafię się wczuć w klimat śniegu... Nie dość, że zimno, to jeszcze trzeba mieć szczęście, żeby pogoda była idealna, czyli słońce, mróz i dużo śniegu. Kolory, jakie chcę uzyskać, nigdy nie są takie, jakie bym chciała. Tylko z miejscem zazwyczaj trafiam. Moim dzisiejszym obiektem był park w Świerklańcu. Byłam tam w celu zbadania najlepszych miejsc to sesji, którą planuję wraz z pewną niezwykłą osobą, o czym dowiecie się gdzieś po feriach. Na szczęście takich miejsc jest sporo, więc sesja powinna się udać.
   Park w Świerklańcu jest miejscem przepięknym, bo zabytkowym. Nazwa miejscowości pochodzi od słowa "świerk", który nawiązuje do rosnących na tych terenach lasów świerkowych, które bardzo dobrze znam z dzieciństwa. Najciekawsze w tym miejscu są ruiny zamku, który w 1945 roku spłonął, a to, co z niego pozostało, wysadzono w 1961 roku. Jedyne, co z niego zostało, to brama, która obecnie znajduje się w ZOO w Chorzowie, co dla mnie jest wielką stratą dla parku, oraz taras z piękną fontanną, dwoma bocznymi basenami oraz rzeźbami. Oczywiście trzeba jeszcze wspomnieć o wspaniałym Pałacu Kawalera, obecnie hotel, a kiedyś dom tymczasowy dla cesarza Wilhelma II w 1903-1906 r. Wiele znanych osobistości przecież interesowało się tą zacną budowlą. Może słyszeliście o plotkach, które głosiły, iż sam król popu, Michael Jackson, interesował się kupnem pałacu. Owszem, obiekt znalazł się na liście propozycji, ale tylko na tym się skończyło. Za to budynek okazał się być świetnym miejscem do kręcenia teledysków, jak i sam park oczywiście. Maciej Maleńczuk był tym pierwszym, a po nim nie mniej sławny Michał Szpak.
   Rozgadałam się. Ale przynajmniej macie dawkę historii ode mnie. A teraz...
   Rozmawiajmy w końcu o zimie.
   Mam pomysł na sesję z prawdziwego zdarzenia, lecz brakuje mi odpowiedniego sprzętu. Mój aparat bowiem nie jest najlepszej jakości, a bez pewnych dodatków do sesji, jestem w kropce. Jednak ja się tak łatwo nie poddaję. W końcu coś wymyślę.
   Zmarznięta, przemoknięta na kolanach (poświęcenie dla jednego zdjęcia) i totalnie niepewna tego, co mi z tego wyjdzie wróciłam do domu. Pierwszy raz przy pracy nad zdjęciami miałam mętlik w głowie. Jak się zabrać za zimowe kadry? Jaki kolor powinien dominować? Czego użyć najpierw? O której lecą skoki narciarskie?... Pytań tysiąc, odpowiedź jedna - nie wiem.
   Więc zrobiłam z nimi to, co zazwyczaj robię ze zdjęciami. Redukcja jasności, kontrast, trochę zabawy z krzywymi i balansowanie kolorami. Szczerze? Nawet mi się spodobały. Wcześniej robiłam wszystko, by dominował zimny kolor niebieski, lecz wychodziło to tak beznadziejnie, że wszystko wykasowałam i musiałam pomyśleć na nowo. Dobrym pomysłem było nie kombinować. Stwierdziłam, że zima wypowie się sama za siebie.



   Powiem Wam jedną ciekawą rzecz. Żyję w Tarnowskich Górach od zawsze. Odkąd pamiętam rodzice zabierali mnie właśnie do parku w Świerklańcu, byłam tu niejednokrotnie, ale jeszcze nigdy nie przyszło mi do głowy, by przyjechać tutaj właśnie w zimę. I wiecie co? Jestem oczarowana tym miejscem jeszcze bardziej.




   Ma w sobie jakieś niepowtarzalne piękno, które ukazuje się nie dość, że w wiosnę, w lato, czy też w jesień, ale nawet w zimę, która nie jest szczególnie bogata w śnieg w tym roku. Nie znam innego takiego miejsca (może jeszcze wszystko przede mną).




   Zobaczyć zamarznięty zbiornik "Kozłowa Góra" (nie wiedziałam, że należy pod Kozłową Górę), który znam z prawie każdej strony, było cudownym doświadczeniem. Wyglądał po prostu jak skute lodem morze, a mówię to, bo przez małą przejrzystość powietrza nie widziałam brzegu od strony Tąpkowic i Sączowa.




   Po prostu wyglądał tak spokojnie. Było tak cicho, przez co słychać było tylko muzykę z moich słuchawek, które akurat ściągnęłam. Ciche dźwięki Chopina umilały napawanie się tym widokiem.




   Dla zdjęcia poniżej prawie doprowadziłam do odmarznięcia mojego kolana.




   Dla tego też.
   Ale nie jestem zła. Lubię się poświęcić dla zdjęcia.




   Patrzę na te zdjęcia słuchając przepięknej melodii Mariage d'Amour autorstwa Fryderyka Chopina, bo bardzo mi się kojarzy z zimą. Szczególnie lubię tego słuchać w czasie powrotu z siłowni, kiedy jest już ciemno, a z nieba leci jakby w spowolnionym tempie śnieg. Klimat gwarantowany, spróbujcie kiedyś.


   A ten sam kadr już istnieje na moim blogu. Dla uważnych czytelników będzie on oczywisty.




   Lubię zimę, ale sprawia mi wiele kłopotów w kwestii fotografii. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni.

   A Wy lubicie zimę?
   xxx

Komentarze