Przerwa | Dodatki

   Tak, nie mylą Was oczęta. Będę miała krótką przerwę od nowych zdjęć, ponieważ szkoła spowodowała, iż muszę trochę posiedzieć w domu i dopilnować, żebym zdała ostatni semestr mojego życia. Ale...
   Nie zaniedbam Was, o nie!
   Przez cały okres posiadania Olympusa zebrałam dość spory materiał, który (o losie, dlaczego) nadal nie został w pełni wykorzystany. Przeglądając wszystkie oryginały, zapisane na Dysku Google, wciąż znajduję zdjęcia, z których można wiele wyciągnąć, a jednak nie zrobiłam z nimi nic. Nadal zastanawia mnie, co wtedy mną kierowało. Może to, że nie wszystkie nadają się, żeby wrzucić je od razu. Może ja musiałam dojrzeć, by znowu nad nimi popracować. Jedno jest pewne - coś znalazłam.
   To kontynuacja jednego z postów (link), w którym już wrzucałam niewykorzystany materiał. Dziś będzie bardziej zróżnicowany, więc trzymajcie się, albowiem zabieram Was w krótką podróż.
   Kojarzycie post, w którym wróciłam do ważnego dla mnie miejsca? Na pewno tak, bo bardzo Wam się spodobał. Dla przypomnienia polecam zajrzeć (link), bo były to jedne z moich lepszych zdjęć. Zrobiłam niewiele zdjęć tamtego dnia, ponieważ miałam tylko około 20 minut na wykorzystanie pięknego, czerwono-pomarańczowego światła, rzucanego przez zachodzące słońce. Uparłam się na ujęcia makro, które kocham i w przyszłości planuję zakupić obiektyw do tego typu zdjęć. Czemu ta konkretna roślinka nie została przeze mnie zauważona i obrobiona, nie wiem do teraz. Ma potencjał, którego wtedy nie zauważyłam, a szkoda.




   Jedźmy dalej.
   Uwielbiam wsie. Najlepiej małe. Często odwiedzam moją przyjaciółkę w Laryszowie. Miejscowość z dwoma ulicami, przez co oczywiście jest wsią. Chciałam zrobić jednego dnia zdjęcia mojej koleżance na polu, bo był akurat czas koszenia ich. Sesja nie wyszła, ja zdenerwowana, więc sądziłam, że nic z tego nie wyciągnę. Jak to ja robiłam zdjęcia wszystkiemu wokoło. Wcześniej chyba nie zobaczyłam w tym zdjęciu nic ciekawego, ale teraz, kiedy wiem, co się działo po zrobieniu go, zobaczyłam w nim coś wyjątkowego. To było tak niepozorne ujęcie, tak spokojna pogoda wtedy panowała... Nie sądziłam, że nadchodzi potężna wichura, która wyrządzi dość spore szkody. To był dość straszny dzień, ponieważ nie wiedziałam, czy zdołam wrócić do domu. Nie było prądu, wiało z dużą prędkością. Po prostu strach wyjść z domu na autobus. Oczywiście burza lekko się uspokoiła, przestało tak wiać, nie padało, jednak wciąż grzmiało i błyskało. Wróciłam autobusem do domu i gdy dotarłam do centrum TG zobaczyłam, że w mieście prąd normalnie jest, a życie w nim tętni tym samym rytmem co zawsze, jakby burzy tu nie było. Coś niesamowitego. Kolejna zaleta mieszkania w mieście - tutaj tak nie wieje.




   No i jeszcze wycieczka do Milówki... Jak już mówiłam o tym w jednym poście (link) - bardzo nieudana dla mnie wycieczka fotograficzna. Zdjęć dużo, ale efektów brak. Jednak przejrzałam je na nowo i w sumie coś jeszcze z tego wyciągnęłam. O dziwo. Może i potrzebowałabym na nie trochę więcej czasu (niestety musiałam iść z grupą i nie mogłam się zatrzymywać na długo, no i jeszcze zmęczenie mi nie pomagało), ponieważ ujęcia wyszłyby lepiej, gdybym się bardziej skupiła. No ale cóż, mam szczęście, że jednak wyszło.


















   Pewnie jeszcze coś kiedyś wyskrobię z czeluści mojego dysku, ale na ten moment to wszystko.
   Nowe zdjęcia pojawią się może na wiosnę. Na razie pogoda jest już tak niestabilna, że rezygnuję już na ten miesiąc z prób robienia czegoś fantastycznego. Marzę jedynie o jednym zimowym weekendzie, dzięki któremu wykonam w końcu jedną sesję. A na ten moment robię przerwę.
   Nie zaniedbam Was.
   To do zobaczenia!

Komentarze