Niewykorzystany materiał | Dodatki

   Jak to ja - uwielbiam zrobić milion zdjęć, z czego pokazuję ledwo pięć. Niewykorzystanych zdjęć oczywiście nie kasuję. To przecież czyste archiwum mojego aparatu. Często wracam do tych wszystkich obrazów i myślę, co z nich jeszcze mogę wycisnąć. Wiadomo, że nie z każdego się da, dlatego większość zawsze pozostanie pamiątką różnych moim wypraw na rowerze.
   O rany, jak ja tęsknię za rowerem. Nawet nie wiecie, jak bardzo nie potrafię się doczekać marca i pierwszych dni z temperaturą powyżej 15 stopni. Mój kochany cross woła i płacze za mną. Albo ja za nim. Jeszcze tak mało przeżyliśmy wspólnie, bo mam go dopiero od sierpnia. Jak tylko zaliczę przegląd od razu lecę z nim na Katowice. Czas pojeździć po innych terenach, a jeśli dobrze pójdzie, to i do Wisły się wybiorę.
   Aparat i rower to moje nieodłączne elementy podczas sezonu. Zawsze znajdzie się coś, co po prostu muszę mieć na zdjęciu. Nie zawsze oczywiście mi to wychodzi, jak w tym przypadku:


   Miałam bliskie spotkanie z wężem, który nie chciał ze mną współpracować i obrócił się do mnie swoimi "czterema literami". No bezczelny...
   A tak serio to bałam się go jakoś ustawiać, bo nie wiedziałam nawet, co to za gatunek, więc po co drażnić? Tak więc szybkim krokiem wróciłam na rower i bardzo szybko pojechałam z owego miejsca. Tak, boję się węży. Cud, że od razu nie zwiałam. Walczymy z lękami, hę?
   Wiecie, czego się jeszcze kiedyś bałam? Pająków. Za dziecka nawet do nich nie podchodziłam. Dzisiaj je łapię i wypuszczam na zewnątrz, zanim mama lub siostra dojrzą, że pająk jest w domu. Kiedy ten lęk zniknął? Nie mam pojęcia. Może to stało się, kiedy sama musiałam sobie z nimi radzić w domu. Zobaczyłam w nich niewinne stworzenia, które tylko chciały ochronić się przed zimnem lub przed upałami. Czasami pozwalam im zostać, bo mnie one za nic nie przeszkadzają. Co więcej -myślę nad hodowlą chociaż jednego ptasznika, najlepiej typowej Braszki, bo to łagodne stworzenia.
   Udało mi się uchwycić na zdjęciu tylko jednego pająka w swoim życiu. Akurat plótł sieć na poręczy i gdy chciałam mu zrobić zdjęcie, zniknął. Tak nagle. Bałam się, że zaraz mi wyskoczy gdzieś nad głową, a on tylko się schował, bo czekał na ofiarę. No więc ja, pamiętając dobrze zabawy z przyjacielem z sąsiedztwa, zaczęłam szukać mrówek. Tak jest, mrówka była przynętą. Z jednej strony łagodna, z drugiej zabójca z zimna krwią. Możecie hejtować.



   Chyba wiecie już, że uwielbiam kwiaty, ale w ich naturalnym środowisku. Uwierzcie mi, że zabiję każdego faceta, który mi przyniesie kwiaty na przeprosiny. Chyba, że w doniczce. To już co innego. Robiłam zdjęcia dzikim kwiatom, których nie pokazałam ze względu na to, że to nie było to, co chciałam. Były tylko swego rodzajem ćwiczeniem.






     Jak chcecie zobaczyć coś więcej, to piszcie. Może wygrzebię jeszcze coś. Albo zrobię post o moich najgorszych zdjęciach. Pośmiejecie się przynajmniej.

xxx

Komentarze