Narnia | Olympus

   Zima...
   ZIMA I ZIMA.
   Powoli mam jej dość.
   Zimno, śniegu prawie brak (zdarzą się dni, kiedy posypie i potem wszystko topnieje do wieczora), a znajomi nie chcą wychodzić na zewnątrz i przez to zostaję sama na lodzie.
   I co wtedy?
   Szukam kogoś, kto mnie zrozumie.
   I znalazłam.
   Magdalena (<--- klikaj) okazała się jedyną osobą, która chciała tego pewnego dnia iść ze mną na spacer w poszukiwaniu zimowych kadrów. Dobrze się złożyło, że ów dziewczyna nie zna dobrze mojego miasta, więc mogłam ją zaskoczyć. Pojechałyśmy autobusem (19 na Bytom, ach kochany) na Bobrowniki Śląskie, by potem z samego przystanku przejść się około kilometra w miejsce, które niegdyś było dla mnie niedostępne przez matkę, która ciągle się o mnie bała za dziecka. Teraz robię co chcę, więc jak tylko dowiedziałam się o wejściu z drugiej strony, jestem tam bardzo często na rowerze w czasie sezonu. Dolomity są chyba najdzikszym miejscem w Tarnowskich Górach. Tam natura żyje własnym życiem i dziwię się, że jeszcze nie zrobili z tego miejsca mekki turystycznej. Nie raz spotykałam tam turystów, którzy chcieli zobaczyć, co zostało z niedziałającej już kopalni odkrywkowej. Albo wspinaczy, który próbowali zdobyć szczyt ścianki, po której się wspinali. Najczęściej jednak jest to miejsce dla motocyklistów, którzy wbrew prawu, które głosi, iż pojazdami silnikowymi wjechać na obiekt nie można, szaleją po terenie i prześcigają się w ewolucjach.
   W zimę miejsce to jest puste. Nikt nie przychodzi wtedy, żeby zejść na dół. Śnieg na to nie pozwala. Ale widoki powalają.



   Gdzie ja się znalazłam? Czyżbym weszła do niewinnie wyglądającej szafy, by znaleźć się w magicznej krainie Narnii? Tak się poczułyśmy.
   Na pewno tam wrócę po jakiejś śnieżycy, bo brakuje mi tu białych drzew. Ale zrobiło to na mnie wrażenie.





Komentarze