Jak motyl latamy własnym niebem | Olympus

   Przychodzi w życiu ten czas, kiedy musimy się z czymś pożegnać. Pewne rzeczy, które były z nami od zawsze, nagle odchodzą i uświadamiamy sobie, jak szybko czas przeleciał i jak bardzo nie mieliśmy na to wpływu. I wtedy w głowie przetaczają się te wszystkie chwile, momenty, upadki i wzloty związane z tym, co od nas odchodzi.
   Na każdym początku przekraczałam próg z nadzieja na lepszy czas. Z każdym następnym krokiem było ciężej i ciężej, jednak wciąż podążałam z nadzieja. Bywały momenty, kiedy chciało się to wszystko rzucić i pójść na skróty, ale wtedy oszukiwałabym sama siebie. A teraz... Kiedy nadszedł ten koniec wszystkich końców dotarło do mnie, że to była może czasami droga przez mękę, ale jednak nie zamieniłabym tego czasu na nic innego. To, ile poznałam ludzi, ile przeróżnych sytuacji spotkało mnie w czasie tych 15 lat nauki w szkole, miało ogromny wpływ na to, kim jestem w tym momencie. I mimo, że nie każdy nauczyciel wniósł coś do mojego życia, to jednak będę wspominać ich z uśmiechem na twarzy.
   Dzisiaj, mając 20 lat, trzymając w ręku świadectwo ukończenia szkoły i czekając na dyplom technika mogę z dumą powiedzieć "Udało mi się". Jestem w miejscu, w którym chciałam być. Czas iść dalej i rozpocząć nową przygodę, czyli dorosłe życie.
   Na takiej dużej tablicy były wycięte motylki, wylatujące z papierowego okna, w środku którego znajdował się cytat "Jak motyl latamy własnym niebem". Nie wiem, jak moja klasa, ale zrozumiałam przekaz tych słów. Każdy pójdzie teraz w swoją upragnioną drogę z pewnością siebie lub strachem w oczach. Każdy stworzy własne niebo, w którym będzie uczyć się latać. Inni pójdą na studia, żeby się dokształcić, inni znowu stawiają wszystko na jedną kartę i będą dążyć do upragnionego celu, jak na przykład międzynarodowa sława jako zespół muzyczny lub doceniany na świecie rysownik postaci animowanych. Albo jak ja - pójdzie w świat fotografii i spróbuje wszystkiego, żeby zachwycić świat.
   Powinnam mieć tu zdjęcia ze szkoły, ale nie mam. Nie chcielibyście widzieć moich łez, kiedy odbierałam świadectwo, na które twardo pracowałam, by dostało się w moje ręce. Jako, że motywem przewodnim zakończenia okazały się być motylki, mam okazję zamieścić tutaj zdjęcia tychże stworzeń, które spotkałam na ścieżce rowerowej między Miasteczkiem Śląskim a Lasowicami. Te motylki przypominają mi, że świat nie jest wcale zły. Trzeba mieć na niego jakiś swój własny sposób, żeby się w nim odnaleźć. Dla mnie motyle to najlepszy przykład wykorzystania swojego życia w pełni. Rodzą się poprzez przepoczwarzanie z gąsienicy i lecą w świat, od razu, bez wahania. W szkole byłam gąsienicą, teraz jestem motylem.









Komentarze

Prześlij komentarz