Paulina (Amu) vol.2 | Olympus

   Trochę się zbierałam do publikacji posta. Miałam tyle na głowie, że nie zdołałam wyrobić się w obiecanym terminie. Post miał być w niedzielę, a ląduje na blogu dzisiaj. No cóż, czasem tak bywa.
   W sobotę miałam masę roboty związaną z sesją zdjęciową, jaką wykonywałam dla młodego małżeństwa na chrzcie ich pierworodnego syna. Pierwszy raz zapłacono mi za takową sesję, więc jestem zadowolona i mam nadzieję, że oni tak samo. Efekt był najwidoczniej zadowalający, ponieważ nie dostałam jakichś zastrzeżeń, więc uznaję to za sukces. Dobrze, że cała rodzina była przemiła, dzięki czemu nie czułam się jakoś nieswojo. Fajne doświadczenie i w przyszłości będę łapała więcej takich okazji.
   Po tytule posta można wywnioskować, że robiłam sesję zdjęciową mojej przyjaciółce, którą już poznaliście. Jednakże to była taka raczej luźna wyprawa na zdjęcia, służąca odpoczynkowi przed kolejnym tygodniem szkoły. Mimo, że mi pozowała uznałam, iż nie zaliczę tego pod sesję. O tym szalonym weekendzie już Wam pisałam w poprzednim poście, także zapraszam, jeśli ktoś przegapił.
   Był to naprawdę dobry dzień. Zachodzące słońce tworzyło piękne kolory, dzięki czemu zdjęcia wyszły uroczo. Złota godzina, której nie mogłam przegapić.
















   Jak z nią jeździłam po mieście, dosłownie każdy się za nią oglądał. W sumie to całkiem fajne. Jest sobą i nie udaje. Gdyby ją rodzice zaczęli rozumieć, byłaby chyba najszczęśliwsza na świecie.
   Za kilka dni postaram się wrzucić post z nowymi zdjęciami, ponieważ poprzedniego dnia miałam interesujący wieczór.

Komentarze