Wykorzystaj chwilę | Olympus

   Kochani! Cóż za wspaniały weekend, czyż nie?
   Jak długo żyję, jeszcze nigdy nie przeżyłam tak ciepłego weekendu w kwietniu. A kiedy to piszę, termometr pokazuje 26 stopni Celsjusza. Jestem w ogromnym szoku, jak gwałtowne są ostatnio zmiany pogody i z jednej strony taka piękna aura cieszy, ale z drugiej strony mam świadomość, że klimat się zmienia i może mieć to fatalne skutki. Moja mama mówi to samo - nie pamięta, żeby kiedykolwiek w połowie kwietnia były takie temperatury. To świadczy o tym, że coś jednak się dzieje.
   Ale nie myślmy teraz o tym.
   Ja wspominam najlepszy weekend tego roku, który wykorzystałam w pełni. W końcu taka pogoda może się szybko nie powtórzyć. Jak można się domyślić - aparat poszedł w ruch. Jednak tym razem nie szukałam pięknych kadrów. O nie! Zrobiłam coś innego.
   Często wypatrując tylko pięknych rzeczy, by umieścić je na zdjęciu zapominam, że wokół dzieje się wiele innych rzeczy, z pozoru zwykłych, lecz kiedy się zastanowić - wyjątkowych. Mam na myśli chwile, kiedy nie jestem na tripach sama, lecz z moimi przyjaciółmi. Wtedy zapominam o wszystkich troskach i zaczynam być sobą. Pomyślałam "w ten weekend pokażę zwykłość w niezwykłej formie". Robiłam zdjęcia moim przyjaciołom, kiedy się uśmiechali, wygłupiali, po prostu cieszyli się dniem, bo tacy są najlepsi, najpiękniejsi!

Piątek

   Po zajęciach szkolnych, kiedy wyszłam na to piękne słoneczko, przeszła mi przez głowę pewna myśl - chcę jechać gdzieś poza miasto, ale o wiele dalej. Jako, że od bardzo dawna pragnęłam jechać z rowerem do Parku Śląskiego, namówiłam na ten mały wypad moją przyjaciółkę, która przy okazji sama skorzystała, ponieważ jeździ na rolkach. To była szybka decyzja, bo za pół godziny pociąg, więc trzeba się sprężyć. Całe szczęście, że dworzec PKP jest blisko. Na stacji Chorzów Miasto byłyśmy w 35 minut, więc bardzo krótko. Potem krótki spacerek przez miasto, które, nawiasem mówiąc, jest przeurocze. Po 15 minutkach byłyśmy na miejscu. Musiałyśmy na chwilę przysiąść na ławeczce obok Stadionu Śląskiego, żeby moja towarzyszka mogła założyć rolki. Ja natomiast przyglądałam się ogromnemu obiektowi, którego budowa zajęła wiele lat, by w końcu zakończyła się w zeszłym roku. Za dnia robi wrażenie swą wielkością, zaś po zmroku świeci kolorami i imponuje. 




   Świetnie się wokół niego jeździło na moim rumaku.
   



   Park Śląski jest świetny. I nie mówię tego, bo to nie jest w moim mieście. W tym parku jest wszystko zrobione z myślą o każdym. Ścieżki dla pieszych osobno od rowerowych, a nawet drogi dla rolkarzy! Ależ Deta się ucieszyła na ten fakt, to sobie nie wyobrażacie. Jak było dalej? Lody, frytki i próba nauczenia mnie jazdy na rolkach. Poddałam się po 2 minutach. Jednak rower to moja miłość i więcej nie zdradzę tej pasji. Za to Deta bawi się na rolkach świetnie. Fajnie widzieć przyjaciółkę robiącą to, co lubi, a nie leżącą na łóżku w domu bez żadnych lepszych planów. Widzieć jej radość, kiedy coś jej wyjdzie, nawet taka głupia sprawa, jak zakręt, to świetne uczucie. 






   Na fotografię uliczną jeszcze przyjdzie czas. Muszę najpierw nauczyć się rozmawiać z ludźmi i nie bać się robić zdjęć, kiedy wszyscy patrzą. Te, które tego dnia próbowała zrobić w centrum Katowic nie są najlepsze. Mimo dobrej pogody, mój aparat trochę nie dawał rady, więc zrobiłam wszystko, co w moich siłach, żeby chociaż dwa były dobre.





   Katowice są super.

Sobota

   Sobotę spędziłam na rowerze samotnie, odkrywając nowe drogi. Pojechałam ścieżką, która prowadzi cały czas obok torów aż do stacji w Nakle Śląskim. Droga prowadzi do góry, skąd widać Osadę Jana, a także trochę centrum, w tym oczywiście ratusz, kościół ewangelicki oraz kościół św. apostołów Piotra i Pawła. 




   Bardzo spodobała mi się ta trasa. Dlaczego? Nie jest prosta. Trzeba trochę się napocić przy wjeżdżaniu pod górę, by później odpocząć przy dość niebezpiecznym zjeżdżaniu. To wygląda jak tor do downhill'u lub cross-country. Trochę innego treningu nigdy nie zaszkodzi.
   Drugim powodem wybrania się w te rejony był tajemniczy obiekt, którego nadal nie umiem rozgryźć. Mijam go zawsze, jadąc pociągiem do Katowic. Wygląda jakby były ze sobą połączone trzy wielkie kominy lub piece. Jeśli wiecie, co to jest, dajcie znać w komentarzu. (Edit: Okazało się, że to wapienniki)





   W okolicy było mnóstwo zawalonych garaży i budynków. Dziwne miejsce.
   Wracając miałam znowu frajdę z jazdy po "torze wyczynowym" i nie tylko ja, bo mijali mnie inni rowerzyści, którzy z lepszymi rowerami robili o wiele niebezpieczniejsze rzeczy. W przyszłości też tak będę skakać! (Przynajmniej bym chciała)




Niedziela

   Niedziela także minęła całkiem przyjemnie. Wizyta koleżanki mojej siostry sprawiła, że chciałyśmy jej pokazać kilka miejsc. W południe postanowiłyśmy ją zabrać nad mój kochany zalew Chechło-Nakło. Nawet w zimę nie było mnie na nim, więc już trochę zdążyłam się stęsknić za tym miejscem. Mocno wiało, ale to nie przeszkadzało w spacerze zwłaszcza, że było ciepło. Dziewczyny bardzo chciały zdjęcia, więc robiłam je mimo, że ostre światło uniemożliwiało mi wykazanie się. Ale miały przy tym dużo frajdy, z czego się cieszę. 






   Uwielbiam zalew. To miejsce, w którym spędzam każde wakacje odkąd przyszłam na świat. I wiem, że nie jestem jedyna. Pewnego upalnego lata nad zalew przyjechało prawie 50 000 plażowiczów, co jest dla mnie kolosalnym wynikiem, jak na taki zakątek w lesie. Jednak odkąd pamiętam to było tam tłoczno. Może też widzą w tym miejscu coś wyjątkowego.





   Wieczorem ściągnęłam na ostatnie godziny słońca moją kolejną przyjaciółkę, miłośniczkę anime, którą już poznaliście. Przebrana za japońską uczennicę pozowała mi tego dnia do zdjęć, lecz efekty tej pracy zobaczycie innego dnia. Dziewczyna przy okazji zaliczyła swój pierwszy w tym roku wyjazd rowerem. Zabrałam ją w miejsce, w którym byłam poprzedniego dnia, czyli na trasę za Osadą Jana. Weszłyśmy jak najwyżej, by uchwycić zachodzące słońce. Akurat udało nam się zdążyć, bo martwiłam się, że za późno wpadłam na ten pomysł, lecz jeszcze było pół godziny do całkowitego zachodu, dzięki czemu mogłyśmy podziwiać kolory, jakie malowało Słońce. Uwielbiam takie zakończenia dnia. 






   Jaki morał niesie ten weekend i moje opowieści? 
   Kochani, żyjcie. Korzystajcie z życia pełną parą. Mamy niesamowicie mało czasu do dyspozycji, więc wieczne czekanie nic nie da. To jest Wasze tu i teraz. 

Komentarze